19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Terapia czy magia?

Ocena: 0
3885

Szybka terapia i pewny efekt – reklamują się bioenergoterapeuci. Czym jest owa „siła uzdrawiania”?

Krzysztof Zielski z Gliwic przez 17 lat był bioenergoterapeutą. O tym, że ma „wysoki poziom energetyczny i bardzo mocną aurę” dowiedział się od bioenergoterapeuty, którego wezwał do swoich chorych dzieci. Po trzydniowym szkoleniu pan Krzysztof zaczął już uzdrawiać. Po dwóch miesiącach kursu reiki uzdrawiał na odległość. Otworzył własny gabinet, w którym przyjmował po 5-6 osób dziennie na godzinne seanse. Chętnych nie brakowało. Dlaczego więc zrezygnował?

– Chciałem być uczciwy. Słyszałem, jak inni bioenergoterapeuci mówili pacjentom, że to panaceum. Sam widziałem, że seanse jednym pomagały, a innym nie – opowiada pan Krzysztof.

Wokół niego zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. – Kiedy uzdrawiałem chorego na raka, jego dolegliwości przechodziły na mnie – relacjonuje. Kilka razy karetka odwoziła go do szpitala, badania nie wykazały jednak żadnych zmian. Za to zaczął miewać myśli samobójcze. Słyszał jakieś wewnętrzne nakazy podczas jazdy samochodem: „Skręcaj na drzewo”, „Jedź na tira”. Popadał w depresję.

Jego rodzina była przykładem, że bioenergoterapia nie działa. – Mistrz mówił, że to żona blokuje mój rozwój i zalecał rozstanie. Nasze małżeństwo było bliskie rozpadu. W końcu uległem namowom żony, poszedłem na parafialne rekolekcje. Tam mocno i świadomie prosiłem Boga, by mnie z tego wyciągnął – opowiada pan Krzysztof.

Czy człowiek myślący powinien 
odwoływać się do form 
niemających rozumowego uzasadnienia?

Tak rozpoczęła się jego droga nawrócenia. Przyjaciele z Przymierza Rodzin „Mamre” zaprosili go na Mszę o uzdrowienie. Otrzymał wtedy przesłanie: „Jeśli się nie nawrócisz, zginiesz ty i cała rodzina”. Po miesiącu poszedł do spowiedzi. Przez kolejne półtora roku wspólnota modliła się o jego nawrócenie. Spalił książki okultystyczne, zaczął się modlić, chodzić na Mszę i do spowiedzi. Teraz w całej Polsce organizuje sympozja „Magia – cała prawda”. Głosi też świadectwo swojego nawrócenia, pokazując, do czego może doprowadzić bioenergoterapia.

 

Zwykłe rzemiosło

Bioenergoterapia w Polsce renesans przeżywała w latach 70. ubiegłego wieku. Anglik Clive Harris na zbiorowych seansach w całej Polsce gromadził tysiące uczestników. Nierzadko odbywały się one nawet w parafiach. Dało to zachętę innym i ruch bioenergoterapeutyczny rozwinął się tak mocno, że w 1985 r. Ministerstwo Zdrowia wydało oficjalny zakaz prowadzenia praktyk bioenergoterapeutycznych na terenie placówek służby zdrowia.

Obecnie szacuje się, że w Polsce działa 50-70 tys. różnego rodzaju „uzdrowicieli”. Dlaczego przy obecnym postępie medycyny bioenergoterapia wciąż cieszy się takim zainteresowaniem? Dlaczego stała się sprawnie prowadzoną działalnością podczepiającą się pod „medycynę niekonwencjonalną”? Bioenergoterapeuci szukają legitymizacji w najróżniejszy sposób. Zrzeszają się m.in. w Polskim Cechu Bioenergoterapeutów i Stowarzyszeniu Bioenergoterapeutów. Podkreślają, że ich działalność wpisana jest na listę zawodów w Polsce (nr katalogowy 323002), a oni sami kształcą się w działających w Polsce szkołach.

A jednak to nieprawda! W Polsce zawód bioenergoterapeuty nie jest zawodem regulowanym prawnie – ani ustawą, ani rozporządzeniem. Z uwagi na konieczność dostosowania do Międzynarodowego Standardu Klasyfikacji Zawodów ISCO-08 bioenergoterapia usytuowana jest w grupie elementarnej 3230 „Praktykujący niekonwencjonalne lub komplementarne metody terapii”. Wprowadzenie do klasyfikacji oznacza tylko, że jest to zawód wykonywany na rynku pracy, na którym mamy też zawód „wróżki”.

Polski Cech Bioenergoterapeutów wystąpił w 1995 r. o klasyfikację zawodu za pośrednictwem Związku Rzemiosła Polskiego, którego jest członkiem. Taką zgodę otrzymał. Ministerstwo Edukacji Narodowej informuje jednak, że w ramach polskiego systemu oświaty nie odbywa się kształcenie w tym „zawodzie”.

Bioenergoterapeuta po prostu otwiera swoją praktykę. Stopień czeladnika i mistrza zdobywa poprzez egzamin państwowy w Związku Rzemiosła Polskiego. Czeladnik bioenergoterapeuta wśród wymaganych umiejętności ma umieć wskazać miejsca zaburzeń energetycznych w ciele człowieka. Ma też potrafić „dobierać rodzaj i zakres wspomagania bioenergetycznego”.

W 1996 r. Fundacja Jamesa Randiego (CSICOP), zajmująca się paranormalnymi i pseudonaukowymi zjawiskami, zaoferowała wysoką nagrodę za udaną demonstrację zdolności wykrywania domniemanego ludzkiego pola energetycznego. Chociaż kwota nagrody wzrosła do ponad miliona dolarów, nie znalazł się bioenergoterapeuta, który chciałby w ten sposób potwierdzić swoje umiejętności.

Wśród korzystających z bioenergoterapii są wierzący w jej siłę i wątpiący w nią. W myśl zasady: „Nie pomoże, ale przecież nie zaszkodzi”. Czy jednak na pewno?

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter