18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wkurzeni

Ocena: 0
1910
Najnowsze badania pokazują, że już co piąty Polak planuje wyjazd za granicę. Są to głównie osoby przed 35. rokiem życia. Czy Polskę czeka przemiana w kraj starych ludzi? Brak pracy lub praca za głodową stawkę. Dramatyczna sytuacja w służbie zdrowia oraz kiepskie warunki socjalne, zwłaszcza brak zdecydowanej i efektywnej polityki prorodzinnej. Takie powody najczęściej podają Polacy poważnie rozważający wyjazd z kraju w poszukiwaniu lepszego życia lub już zdecydowani na emigrację.

– Powody od lat są niezmienne. Jako pierwszy Polacy podają wyższe zarobki. Takie deklaracje nie dziwią, jeśli weźmiemy pod uwagę, że wykonując tę samą pracę w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Holandii, dana osoba może zarobić trzy, a nawet cztery razy więcej niż w Polsce – zaznacza Magdalena Kowalska, ekspert w firmie Work Service SA.

Z najnowszych badań, które instytut Millward Brown przeprowadził na zlecenie Work Service w marcu 2015 roku, wynika, że jedynie 17 na 100 dorosłych Polaków w ogóle nie rozważa emigracji. Dwadzieścia procent ankietowanych myśli o wyjeździe bardzo poważnie, natomiast 6,4 proc. jest już zdecydowanych. To wzrost w stosunku do lat ubiegłych o co najmniej 250 tys. osób praktycznie siedzących już na walizkach.

– Powszechnie uważa się, że największą falę emigracji zarobkowej mamy już za sobą, że przypadła ona na lata 2004-2007. Nic bardziej błędnego – twierdzi demograf prof. Krystyna Iglicka-Okólska, rektor uczelni Łazarskiego. – Odpływ Polaków za granicę utrzymuje się od wielu lat na stałym poziomie. Szacuje się, że na stałe wyjechało nas ponad 2 mln i liczba ta stale rośnie. Trzeba też pamiętać, że emigracja w latach poakcesyjnych miała charakter tymczasowy. Polacy wyjeżdżali na kilka miesięcy, w Polsce pozostawiali rodziny, którym regularnie przysyłali pieniądze. Obecnie charakter emigracji zmienił się z czasowych na osiedleńcze. Emigranci zaczęli ściągać do siebie żony, dzieci, partnerów, a niejednokrotnie nawet rodziców.

Na walizkach

Wojciech Mikołowski z Tych do Wielkiej Brytanii wyjechał osiem lat temu. Dwa lata wcześniej, tuż po akcesji Polski do Unii Europejskiej, do Liverpoolu wyemigrował jego starszy brat.

– Damian ukończył z wyróżnieniem medycynę, zrobił specjalizację z interny. Zatrudnił się w szpitalu za 800 zł. Później pracował jakiś czas w firmie farmaceutycznej jako akwizytor. Nie znosił tej pracy. Mówił, że nie po to wkuwał po nocach, żeby teraz nie móc leczyć. Wyjechał, gdy tylko nadarzyła się okazja – wspomina Wojciech.

W ślady Damiana jako pierwszy poszedł Marcin Mikołowski, absolwent filologii chorwackiej, w Polsce bezrobotny. Wojciech został, by skończyć liceum i opiekować się chorą na raka matką.

– Kiedy mama umarła, spakowałem się i pojechałem do braci. Z wykształceniem średnim nie miałem tutaj czego szukać – wspomina.

Szkołę skończył już w Liverpoolu. Początkowo pracował w pizzerii na zmywaku i uczył się języka. Następnie zrobił kurs pielęgniarza specjalizującego się w opiece nad chorymi psychicznie. Dziś mieszka w Manchesterze, gdzie samodzielnie wynajmuje mieszkanie. Marcin pracuje w Sauthport jako technik sterylizacji narzędzi chirurgicznych. Największy sukces odniósł Damian, dziś ceniony lekarz orzecznik w Departamencie Zasiłków i Emerytur. Jako jedyny z braci rozważa powrót do Polski, ale dopiero na emeryturze. W tym celu kupił już luksusowe mieszkanie na strzeżonym osiedlu w centrum Krakowa.

– Pomieszkujemy tam, gdy przyjeżdżamy do Polski odwiedzić babcię i grób mamy – mówi Wojtek. Sam o powrocie do Polski nie myśli. – Nie mam do czego wracać. Tam mam dobrze płatną, stałą pracę. Kilka razy w roku jeżdżę na zagraniczne wycieczki, ostatnio byłem na Kubie. W Polsce przy dobrych wiatrach zarobiłbym 1500 zł na śmieciówce. I co bym za to kupił?

Emigrant z profilu

Badania regularnie przeprowadzane przez Narodowy Bank Polski pokazują, że statystyczny emigrant to osoba młoda, przed ukończeniem 35. roku życia, mieszkająca w mniejszej miejscowości (36 proc.) lub na wsi (36 proc.), gdzie trudno o znalezienie pracy. Tylko 16 proc. emigrantów pochodzi z dużych aglomeracji. Największym odsetkiem wyjeżdżających mogą się „poszczycić” województwa lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie, podlaskie, opolskie i mazowieckie. Wśród emigrantów stale rośnie też odsetek osób bardzo młodych, absolwentów szkół średnich lub wyższych, które nawet nie próbowały szukać pracy w Polsce, lecz wyjechały zaraz po odebraniu dyplomu.

– Nauczeni smutnym doświadczeniem starszego rodzeństwa lub znajomych, postanowili nie tracić czasu i od razu spakowali walizki – podsumowuje prof. Iglicka-Okólska.

Ponad połowa emigrantów to osoby, które bezskutecznie szukały pracy w Polsce. A aż 31 proc. z nich pracowało za minimalną stawkę wynagrodzenia. Polacy zarabiający powyżej 3 tys. zł stanowią jedynie 8 proc. wśród osób deklarujących chęć poszukiwania zatrudnienia poza Polską.

Joannę Sularz, absolwentkę Wydziału Zarządzania Politechniki Śląskiej w Gliwicach, do wyjazdu skłoniła utrata pracy. Wyjechała do Londynu, gdzie początkowo pracowała jako kelnerka w hotelowej restauracji. Profesjonalne podejście i dobra znajomość języka szybko zaprocentowały w postaci awansu na kierownika zmiany, a następnie menedżera hotelu. Karierę przerwała, gdy na świecie pojawiły się dzieci.

– W Wielkiej Brytanii cudowne jest to, że nie liczą się znajomości i papierki, tylko to, czy dobrze wykonujesz swoją pracę. Przykładem może być mój mąż, który w pięć lat ze zwykłego pomocnika awansował na menedżera budowy ze stuprocentową podwyżką tylko dzięki ciężkiej pracy. Będąc pełnoetatową mamą, postanowiłam otworzyć w tym roku jednoosobową firmę. W Wielkiej Brytanii, żeby to zrobić, wystarczy wypełnić jeden formularz przez Internet, a opłaty roczne to tylko 140 funtów. No i nie muszę się przejmować ZUS-em i płaceniem mu haraczu co miesiąc.

Mało nas…

Według badań Work Service wśród najczęściej wybieranych kierunków emigracji jest Europa Zachodnia, szczególnie Wielka Brytania, Niemcy i Holandia. W najnowszej edycji badania do pierwszej czwórki dołączyła także Norwegia, do której wyjechałoby ok. 11 proc. osób rozważających emigrację. Na rynku niemieckim pracownicy z Polski pracują najczęściej na stanowiskach wymagających konkretnych kwalifikacji. Poszukiwani są zwłaszcza lekarze, hydraulicy, ślusarze i pielęgniarki. Ci, którzy nie znają języka niemieckiego, pracują jako magazynierzy i pakowacze.

– Jednym z ważniejszych powodów emigracji pozostaje to, że dla Polaków największą wartością jest wciąż rodzina, a ta ma na emigracji znacznie lepsze warunki do rozwoju – dowodzi prof. Iglicka-Okólska. – Świadczą o tym statystyki pokazujące, że w krajach takich jak Wielka Brytania Polki rodzą znacznie więcej dzieci niż w Polsce. W kraju mamy współczynnik dzietności na katastrofalnym poziomie 1,26, co nie gwarantuje zastępowalności pokoleń. Tymczasem polscy emigranci w Wielkiej Brytanii mają współczynnik dzietności na poziomie 2,16, czyli powyżej zastępowalności pokoleń. W Norwegii wynosi on 2,08, a w Niemczech 2,01. To oznacza, że młodzi Polacy chcą mieć dzieci, jednak warunki panujące w Polsce – umowy śmieciowe, niskie zarobki, brak możliwości kupienia odpowiednio dużego mieszkania – skutecznie ich do tego zniechęcają.

Wniosek ten potwierdza Aneta Kruszniewska, absolwentka finansów i rachunkowości z Suwałk, mama dwunastoletniej Karoliny, czteroletniego Kacpra i rocznej Julii. Po kilku latach bezskutecznego szukania pracy w Polce wyjechała z mężem do Bradford.

– W Polsce na pewno nie zdecydowałabym się na trójkę dzieci. W Wielkiej Brytanii jest duże wsparcie dla rodzin z dziećmi, w Polsce praktycznie nie ma żadnego. Wszystkie obciążenia spoczywają na barkach rodziców. Tak nie powinno być – mówi.

– Emigranci rodzą więcej dzieci, ponieważ w krajach, w których się osiedlają, czują się bezpieczniej. Jest to bezpieczeństwo wynikające zarówno z tego, że mają stałą i lepiej płatną pracę, jak i z tego, że jest tam lepszy system świadczeń wspierających rodzinę – podkreśla dr Paweł Kaczmarczyk, zastępca dyrektora Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego.

– Nie można zapominać, że emigracja ma ogromny wpływ na polską gospodarkę – dodaje Magdalena Kowalska. – Mamy już dziś w Polsce sektory, gdzie nie ma chętnych do pracy. Brakuje zwłaszcza pracowników do prac prostych. Jeśli ten trend będzie się nasilać i Polacy będą woleli wykonywać tę pracę np. w Niemczech, będziemy musieli w coraz większym stopniu opierać się na imigrantach, których w Polsce nie ma aż tak dużo. Niepokojące jest to, że na wyjazd decydują się osoby młode, kreatywne, innowacyjne, które powinny być przyszłością polskiej gospodarki. Warto więc szczególnie postawić na rozwiązania, które zachęcałyby Polaków do powrotu do Polski po paru latach. Wtedy mogliby wykorzystać zdobyte doświadczenia i umiejętności dla dobra rozwoju rodzimego rynku pracy i całej gospodarki.

Pomysłu na to, jak zatrzymać falę emigracji, jak nie było, tak nie ma. Cenę za to zapłacimy wszyscy. Szybciej, niż nam się wydaje.

Iwona Żurek
fot. PAP/Elżbieta Walenda
Idziemy nr 35 (518), 30 sierpnia 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 17 kwietnia

Środa, III Tydzień wielkanocny
Każdy, kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 35-40
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter