19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Śladami "Hubala"

Ocena: 0
16134
Mija właśnie 75 lat od śmierci legendarnego dowódcy. Major Dobrzański walczył z Niemcami do końca, nie zważając na podpisany już akt kapitulacji.
Mjr Henryk Dobrzański z żoną przed II wojną światową,
zdjęcie ze zbiorów rodzinnych Henryka Sobierajskiego, wnuka majora „Hubala”

Za Tomaszowem Mazowieckim, przed sanktuarium w Studziannie, drogowskaz „Szaniec mjr. Hubala” kieruje dziś na leśną, dobrze utrzymaną drogę. Trzy kilometry dalej, na polanie, brama z orłami w koronie strzeże głazu opatrzonego tablicą: „Tu walczył i zginął 30 IV 1940 r. major Henryk Dobrzański Hubal, dowódca oddziału Wojska Polskiego. Nieustraszony żołnierz. Pierwszy partyzant”. O miejsce pamięci zadbali hubalczycy, żołnierze z Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, którym kierował mjr Henryk Dobrzański. Jednak PRL-owska propaganda zadbała i tu o zakłamanie historii. „Hubal” nigdy nie był partyzantem, do końca pozostał żołnierzem. „Munduru do śmierci nie zdejmę” – powtarzał. Pozostał wierny swojej obietnicy.

Ojciec i konie

Krystyna Dobrzańska-Sobierajska, jedyna córka „Hubala”, miała siedem lat, kiedy pożegnała się z ojcem. W filmie dokumentalnym wyprodukowanym przez Polsat News wspomina jego postać: zawsze w mundurze i w oficerkach. Do dziś ojca przypomina jej zapach koni.

– Był wybitnym sportowcem ze światowej czołówki: w latach 1924-1928 startował w zawodach hippicznych reprezentacji Polski w Nicei, Londynie, Brukseli – mówi Henryk Sobierajski, wnuk „Hubala”. Napisał o dziadku kilka książek, teraz jest dyrektorem stacji Polsat News. W książce „Major Hubal. Historia prawdziwa” można przeczytać o złotej papierośnicy Henryka Dobrzańskiego, prezencie od księcia Walii w Konkursie o Puchar Narodów, z wygrawerowaną dedykacją „Dla najlepszego jeźdźca spośród oficerów wszystkich narodów”.

– O dziadku opowiadała mi babcia Zofia Dobrzańska – wspomina wnuk – a był bohaterem wielu zabawnych historii. Jedna z najlepszych jest o koniu, którego podarowała mu babcia. Dziadek zapytał, skąd wzięła na ten prezent pieniądze, i usłyszał: „Nic ci do tego”, więc tak nazwał nowego konia. Z kolei o imię konia zapytał gen. Rómmel, kiedy przyjechał na inspekcję. I zrobiła się afera, bo usłyszał od stajennego „Niccidotego, panie generale”. Dopiero opowieść dziadka wywołała salwy śmiechu i wyjaśniła sytuację.

– Babcia lubiła wspominać, jakim był wytrawnym tancerzem, startowali nawet w konkursach tańca w Zakopanem – odsłania rodzinne tajemnice Henryk Sobierajski. – Miała do męża pretensje, że nie przyjął zaproszenia na brydża do prezydentowej Mościckiej, swojej kuzynki, która dla nowego związku zostawiła męża, porucznika kawalerii. Dziadek powiedział: „Nie chodziłem do niej, kiedy była porucznikową, tym bardziej nie pójdę, kiedy jest prezydentową”.

– Pytany o sukcesy sportowe, mawiał: „Rzuć serce za przeszkodę”. Co oznaczało: by osiągnąć wynik, trzeba mierzyć jeszcze dalej, dać z siebie jeszcze więcej – opowiada wnuk. – I pokazał to na I Międzynarodowych Konkursach Hippicznych w Warszawie. Podczas jazdy próbnej w pierwszym dniu zawodów koń dziadka wywrócił się wraz z jeźdźcem. Henryk stracił przytomność i został odwieziony do szpitala. Po otrzymaniu pierwszej pomocy, mocno poturbowany, wbrew decyzji lekarzy wrócił na zawody, wygrał, stanął na podium i dopiero wtedy pojechał do szpitala.

– Taki był: niepokorny, niepokonany, wytrwale dążący do celu – podkreśla wnuk – z wyczuciem spraw najważniejszych.

Po wybuchu I wojny światowej jako siedemnastolatek, absolwent kursu w Polskich Drużynach Strzeleckich, starał się o przyjęcie do Legionów Polskich. Wiek mu na to nie pozwalał, więc przesunął datę urodzenia o rok – na 1896. Z plutonu kawalerii sztabowej na własną prośbę został przeniesiony do ułanów, by móc walczyć na froncie. Podczas walk o Lwów w 1918 r. dowodził plutonem kawalerii. Walczył też w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1927 r., po awansie do stopnia majora, objął dowództwo szwadronu w 18. pułku ułanów. W lipcu 1939 r. został przeniesiony w stan spoczynku, może z powodu swego niepokornego charakteru. Ale rozstanie z wojskiem trwało zaledwie miesiąc.

Ojczyzna mnie woła

W pierwszych dniach września został zastępcą dowódcy 110. pułku ułanów, który brał udział w bohaterskiej obronie Grodna zaatakowanego przez Armię Czerwoną. Potem wraz z częścią 102. pułku ruszyli na pomoc broniącej się stolicy. W miejscowości Krubki, w powiecie wołomińskim, oddział otrzymał informację o kapitulacji stolicy.

– Major zatrzymał się w dworku Zofii Arciszewskiej – mówi prof. Witold Modzelewski, dziś właściciel, kultywujący pamięć o „Hubalu”. Stacjonował tu w dniach 27-28 września, a jego pobyt upamiętnia obelisk z napisem „Pamięci tych, którzy w obliczu klęski nie ustali w walce”.

– W tym roku planujemy otworzyć izbę pamięci – mówi prof. Modzelewski. Z Krubek mjr Dobrzański napisał do ukochanej córeczki list, do którego dołączył rodzinny sygnet. – Noszę go stale od 18. roku życia, to dla mnie jedna z najcenniejszych rzeczy po ojcu – mówi Krystyna Dobrzańska-Sobierajska.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter