18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Państwo jako wartość moralna

Ocena: 2.7
5414
Duma z państwa jest tym samym czym morale w wojsku i stanowi doskonały filtr dla obcych wpływów.
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego jedne narody są dumne ze swojego państwa, a inne nim gardzą. I nie myślę o dumie z USA, Wielkiej Brytanii czy Francji, ale o państwach, których kultura polityczna daleka jest od ideału, jak np. Ukraina, Litwa czy Turcja. Państwa te pozostawiają do życzenia o wiele więcej niż nasze, a mimo to ich obywatele i elity intelektualne bardzo dbają o budowanie pozytywnej opinii na temat własnego państwa.

Nasze szorstkie podejście do własnej państwowości dziwi, tym bardziej że mamy unikatowe w skali światowej doświadczenia państwa podziemnego z okresu zaborów, powstania styczniowego i warszawskiego oraz „Solidarności”. W okresie powstań i okupacji hitlerowskiej polskie państwo podziemne miało własny rząd, policję, ministerstwa, sądownictwo i budżet. Ba, w czasie powstania styczniowego nakazy sygnowane pieczęcią rządu narodowego wypełniali nawet carscy urzędnicy – tak wielki czuli respekt wobec niewidzialnego rządu polskiego. Co się zatem dzieje, że wychodząc z cienia na poziom legalizmu, zaczynamy lubować się w skrajnych formach deprecjonowania państwa?

Pytanie to pozwalam sobie postawić dzisiaj, kiedy jesteśmy po sfałszowanych wyborach samorządowych, przemilczanym przez główne media przesłuchaniu prezydenta RP w bardzo nieciekawej sprawie i w obliczu rosyjskich planów militarnych sięgających daleko poza Krym.

Wydaje się, że traktowanie w takich okolicznościach własnego państwa jako wartości moralnej oraz odbudowa jego autorytetu powinny być czymś oczywistym.


Co jest oczywiste?

Nieszczęście polega na tym, że w tej nieciekawej sytuacji geopolitycznej, gdzie ścierają się potężne wpływy wrogich nam mocarstw, poza Kościołem nic nie chroni nas od wewnątrz. W myśleniu elit III RP o państwie dominuje narracja oskarżycielsko-krytyczna. Polska słaba i prowincjonalna, na wyrost konserwatywna i kojarząca się z nieokrzesanym gastarbeiterem, z którego śmieje się cywilizowana Europa – tylko taki sposób patrzenia na polskie sprawy uważany jest w środowiskach opiniotwórczych za dojrzały i godny autorytetów. Próba spojrzenia na nasze dzieje z bardziej łagodnego stanowiska traktowana jest albo jako zachowanie nacjonalistyczno-oszołomskie, albo jako naiwna apologetyka polskiego mesjanizmu. To sprawia, że niejako już na starcie jesteśmy rozbrojeni. No bo czy od ludzi deklarujących, że „polskość to nienormalność”, można wymagać obrony interesów narodowych i polskiej racji stanu? Kto gardzi swoim państwem i narodem, nie będzie traktował ich poważnie. Kto nie traktuje państwa poważnie, temu na nim nie zależy.

Etos życia państwowo-publicznego jest dla znakomitej większości naszych elit problematyczny, ponieważ myślenie o interesie Polski kojarzy im się z nacjonalizmem. Zasobny, samodzielnie myślący i utożsamiający się z państwem naród to ostatnia sprawa, o jakiej marzą lewicowo-liberalne elity. Salonowe autorytety od początku III RP ostrzegają przed „recydywą neoendeckich resentymentów” i powrotem marzeń o Polsce od morza do morza. To, co strona niepodległościowa traktuje jako wewnętrzne zasoby siły, m.in. dziedzictwo narodowe, katolicyzm i konserwatywne obyczaje, liberalne kręgi władzy postrzegają jako potencjalne źródło zagrożenia w postaci ksenofobii i szowinizmu. Stąd gwarancji bezpieczeństwa szukają na zewnątrz, w Unii Europejskiej, traktatach międzynarodowych i globalnych instytucjach polityczno-gospodarczych. Oni się czują bezpiecznie na zewnątrz, obóz patriotyczny – wewnątrz. Dla nich gwarancją bezpieczeństwa jest jak największe „zeuropeizowanie” społeczeństwa, dla konserwatystów – zachowanie polskości, suwerenność myśli, gospodarka narodowa i niezależność.

Po 1989 r. zwyciężyła narracja liberalna. Dlatego nieżyjący już Józef Oleksy, który sam należał do tego obozu, mógł w przypływie szczerości powiedzieć Aleksandrowi Gudzowatemu, że „rządzą nami kosmopolityczne gangi”.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter