19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Polski El Greco

Ocena: 0
10766
Historia obrazu, który do końca października można oglądać na Zamku Królewskim w Warszawie, mogłaby posłużyć za scenariusz sensacyjnego filmu.
– Najbardziej spektakularne było bez wątpienia odnalezienie na plebanii w Kosowie Lackim „Ekstazy Świętego Franciszka” pędzla samego El Greca – opowiada dr Izabella Galicka – choć Matkę Bożą Błędowską znalazłyśmy na strychu. Początkowo myślałyśmy, że to stara okiennica. Tym portretem trumiennym zatkana została dziura w dachu, a ze srebrnej misy augsburskiej jadały… kury – pani doktor wraz z Hanną Sygietyńską przez lata pracy przy katalogowaniu zabytków byłego województwa warszawskiego dokonała wielu niezwykłych odkryć.

– Jak dziś pamiętam ten pochmurny dzień październikowy 1964 roku – wspomina dr Galicka. Po oględzinach neogotyckiego kościoła badaczki poszły na plebanię, by pożegnać się z proboszczem ks. Władysławem Stępniem. – Przez uchylone drzwi jego prywatnego mieszkania zobaczyłyśmy obraz. Podarty, zabrudzony, przemalowany, ale od razu było widać, że to wielkie malarstwo – opowiada. Z relacji kapłana wynikało, że płótno zostało ocalone przez jego poprzednika, który znalazł je w dzwonnicy wśród zniszczonych przedmiotów liturgicznych przeznaczonych do spalenia.

By potwierdzić jego autentyczność, panie rozpoczęły badania porównawcze. – Nie można było jechać do Hiszpanii, wtedy jeszcze rządzonej przez Franco – mówi dr Galicka. Badaczki oglądały więc obrazy El Greca w Budapeszcie i Bukareszcie. Po dwóch latach w „Biuletynie Historii Sztuki” ogłosiły, że w Kosowie Lackim znajduje się dzieło El Greca.


To nie żart

– Okropnie się bałyśmy, co powie środowisko. Ale artykuł się ukazał i... zapanowało milczenie. Nikt nie powiedział, że się wygłupiłyśmy, że jesteśmy bezczelne, że zwariowałyśmy, albo że jesteśmy genialne, że to sensacja. Tylko omijano nas szerokim łukiem – wspomina dr Galicka.

Temat nagłośnił korespondent PAP Roman Janisławski. – Depeszę nadał w nocy z 31 marca na 1 kwietnia. Większość redakcji uznała więc tę informację za primaaprilisowy żart – mówi dr Galicka. Serio potraktowały ją tylko trzy gazety. To jednak wystarczyło, żeby poruszyć lawinę.

Do Kosowa Lackiego przyjechali eksperci z Muzeum Narodowego. Prof. Jan Białostocki i prof. Marek Rostworowski oświadczyli jednak, że obraz to kopia albo późne naśladownictwo. I zapadł wyrok.

– Kpiono z nas niemiłosiernie, nazywano „elgreczynkami” – wspomina dr Galicka. – Ludwik Jerzy Kern napisał do „Przekroju” wierszyk: W pewnej dalekiej chrześcijańskiej parafii / Cud niesłychany właśnie się przytrafił / Przyuważyły dwie młodziutkie panie/ Obraz na ścianie / (…) Powstała z tego dość grubaśna teka / Że to El Greca… Odpisałyśmy: Drogi nasz Ludwiku oraz Jerzy Kernie / Za to, że pan sprawę przedstawił tak wiernie/ Pozostajemy wdzięczne niesłychanie / Z pozdrowieniami / Dwie młodziutkie panie. Nie sądziłyśmy, że on to opublikuje. Cała Polska się śmiała – relacjonuje pani Izabella.

Franciszku, powiedz

Po mniej więcej miesięcznej wrzawie na kilka lat zapadła w mediach cisza.

Badaczki kontynuowały pracę w Instytucie Sztuki PAN. W biurze miały dużą fotografię „Franciszka” z Kosowa Lackiego. – Codziennie po przyjściu do pracy całowałyśmy go w rękę i mówiłyśmy: „Święty Franciszku, powiedz im wszystkim, że naprawdę namalował cię El Greco”. I powiedział. Wysłuchał naszej modlitwy – mówi dr Galicka.

W 1974 roku zdecydowano o konserwacji obrazu. Prace pod kierownictwem Bohdana Marconiego przeprowadził warsztat Marii Blizińskiej-Orthwein. To wtedy odkryto sygnaturę „Dominikos Theokop”.
– Nie było już wątpliwości, że to sam El Greco pochylił się nad tym płótnem – mówi ks. dr Robert Mirończuk, dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Siedlcach, w którym obraz jest na stałe prezentowany.

– Przyszedł zarówno prof. Białostocki, jak i prof. Rostworowski. Obaj powiedzieli mniej więcej to samo: „Gratuluję i cieszę się, że się myliłem”. Dostałyśmy też depeszę od prof. Gembarowicza, który został we Lwowie, żeby strzec polskich zabytków. Napisał: „Gratuluję intuicji silniejszej niż promienie ultrafioletowe” – opowiada dr Galicka.

„Dziwni panowie”

– Kiedy odkryto, że to dzieło El Greca, przychodzili różni „dziwni panowie”, którzy proponowali biskupowi, żeby sprzedać obraz na Zachodzie i podzielić się pieniędzmi. Były też dwa włamania. Pierwsze do pomieszczeń kurialnych, gdzie próbowano wyłamać sejf. Drugie do rezydencji bp. Jana Mazura – relacjonuje ks. Mirończuk.

– Był u nas słynny pierwszy sekretarz. Kiedy biskup szedł z nim rozmawiać na temat budowy kolejnych kościołów, zawsze mówił: „Dajcie nam El Greca, to dostaniecie tyle pozwoleń na budowę, ile będziecie chcieli”. Obawiano się, że obraz może spotkać podobny los jak „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga, który przejęły władze komunistyczne – mówi ks. Mirończuk. W związku z tym „Franciszek” przez lata był ukrywany. – Przechowywano go w różnych ciekawych miejscach. Za wcześnie, żeby mówić gdzie – wyjaśnia dyrektor.

Publicznie „Ekstazę Świętego Franciszka” zaprezentowano dopiero w 2004 roku, kiedy Muzeum Diecezjalne w Siedlcach było wreszcie gotowe.


El Greco spod Somosierry

Krążą legendy o tym, w jaki sposób płótno El Greca trafiło na ziemie polskie. – Mówi się, że przywiózł je żołnierz napoleoński, który walczył pod Somosierrą i idąc na Moskwę dał na przechowanie do dworu koło Kosowa Lackiego – opowiada ks. Mirończuk.

– Do tej opowieści niestety dałyśmy maleńki asumpt – przyznaje dr Galicka. –Dywagując skąd wziął się obraz napisałyśmy, że w okolicy jest dużo dawnych majątków ziemiańskich. Między innymi Krasińskich w Sterdyni. A ojciec wieszcza – Wincenty Krasiński walczył pod Somosierrą – relacjonuje. To wystarczyło, żeby powstała legenda.

Najbardziej prawdopodobna jest jednak wersja, że dzieło trafiło nad Wisłę drogą antykwaryczną. Świadczyć może o tym domalowanie sygnatury. Przez 300 lat El Greco był malarzem zapomnianym. – Ponieważ nazwisko Dominikos Theotokopulos w XVIII wieku nikomu nic nie mówiło, żeby podnieść wartość obrazu przypisano go van Dyckowi, który też malował św. Franciszka – wyjaśnia dr Galicka.

– Pierwszą datą, która najbardziej realistycznie ukazuje nam historię tego obrazu, jest rok 1927. Wtedy to ks. Stanisław Szepietowski postanowił dla swojego kuzyna ks. Franciszka Dąbrowskiego zakupić obraz w prezencie na imieniny. Udał się w tym celu do Warszawy, na Bracką, do antykwariatu Michała Ryka – opowiada ks. Mirończuk.

Ks. Dąbrowski był wtedy proboszczem w Parysowie koło Garwolina. Następnie dostał nominację do Kosowa Lackiego. W ten sposób trafił tam obraz El Greca.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter