W „Zaginionej dziewczynie” nic nie jest takie, jakie się wydaje. Dziennikarskie małżeństwo Nick i Amy po utracie pracy przenoszą się z Nowego Jorku do rodzinnego miasta Nicka w stanie Missouri. W piątą rocznicę ich ślubu Amy nagle znika. Policja prowadzi śledztwo, w wyniku którego Nick zostaje oskarżony o zabicie żony. Od tego momentu narracja filmu się komplikuje, wydarzenia poznajemy przez pryzmat poplątanych, alternatywnych zeznań i wspomnień Nicka i Amy, które wzajemnie się wykluczają. Widz sam musi dochodzić do tzw. prawdy obiektywnej, co jest o tyle trudne, że para małżeńska nie jest zbyt sympatyczna. Nick i Amy wzajemnie się bowiem oszukują i zwodzą.
Nie będziemy zdradzali zaskakującego zakończenia filmu, powiemy tylko, że można je interpretować jako w pewnym sensie mizoginiczne. Obfitująca w liczne niespodzianki akcja wydaje się zresztą miejscami mało prawdopodobna, jednak znacznie ciekawsze są tu obserwacje psychologiczne i obyczajowe, w tym krytyka amerykańskiej ścieżki kariery. Interesująca jest zwłaszcza satyra na telewizję, która żerując na dramatycznych wydarzeniach potrafi błyskawicznie zrobić z człowieka złowrogiego mordercę, aby wkrótce równie szybko go ułaskawić. Zamiast informować, kreuje wydarzenia nie troszcząc się o prawdę; chodzi jej tylko o wywoływanie ekstremalnych emocji. Nie pierwszy to przypadek w kinie hollywoodzkim tego rodzaju krytyki telewizyjnego molocha.
„Zaginiona dziewczyna” („Gone Girl”), USA, 2014. Reżyseria – David Fincher. Wykonawcy: Ben Affleck, Rosamund Pike, Carrie Coon i inni. Dystrybucja: Imperial – Cinepix
Mirosław Winiarczyk |