16 kwietnia
wtorek
Kseni, Cecylii, Bernardety
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie ma powodów do obaw

Ocena: 0
3209

– Doktryny sakramentalnej zmieniać nie będziemy, bo Kościół nie ma takiej władzy – mówi abp Henryk Hoser SAC po październikowym Synodzie na temat rodziny

Z abp. Henrykiem Hoserem SAC, delegatem Episkopatu Polski na Synod Biskupów o Rodzinie, rozmawia Monika Odrobińska

 

Jak wyglądały obrady synodu?

Dzieliły się na plenarne i prowadzone w grupach językowych. Plenarne odbywały się w Auli Synodalnej na Watykanie. Każdy miał swoje miejsce – ja F9. Na dole siedzieli kardynałowie, za nimi biskupi i arcybiskupi, a na górze audytorzy, eksperci rodziny i obserwatorzy. Między nami krążyła służba techniczna. Obok sali znajdowały się kabiny tłumaczy. Towarzyszył nam także gregoriański chór męski. Podczas odmawiania liturgii godzin i nieszporów jedną zwrotkę śpiewał chór, resztę – aula.

Na środku stał długi stół prezydialny – w centrum zasiadał papież, po jego prawej stronie kard. Lorenzzo Baldisseri, a po prawej i lewej sekretarze prowadzący obrady, każdego dnia kto inny. Grupy językowe z kolei obradowały w małych pomieszczeniach na zapleczu na dwóch piętrach. Na przerwy schodziliśmy do ogromnego hallu na kawę i przekąski. Przed aulą stał też podest dla mediów. Zapraszałem biskupów i innych uczestników synodu i prowadziłem ich na ten podest, by wypowiadali się dla naszej SalveTV.

Na tym synodzie – podobnie jak na poprzednich – panowała atmosfera braterstwa, jedności, życzliwości, atmosfera pogodna, niczym nie przypominająca obrad parlamentarnych.

 

W jakich nastrojach ojcowie opuszczali synod?

Na początku towarzyszyły nam niepokoje i oczekiwania nie wiadomo jakich rozwiązań. Ale odjechaliśmy z satysfakcją wykonania ogromnej pracy. I z ulgą – bo to były trzy tygodnie „sympozjów” od rana do wieczora. Dokument końcowy przegłosowano w całości, a głosowano każdy z 94 paragrafów po kolei. Członków Komisji Redakcyjnej też wybierał synod. To świadczy o jedności biskupów, ich solidarnej współpracy.

 

A jednak niektóre fragmenty dokumentu końcowego przechodziły niewielką większością głosów. To pokazuje, że mniejszość biskupów o „postępowych” poglądach jest dość liczna. Czy mamy się czego bać?

Nie ma powodu do obaw. Chodzi pani zapewne o paragraf 85, dotyczący praktyk duszpasterskich dla rozwiedzionych i żyjących w powtórnych związkach. Gdyby dostał jeden głos mniej, rzeczywiście nie przeszedłby bez poprawek. Proszę zwrócić uwagę, że tam nie pada nawet słowo „Eucharystia”. Mówi się tylko o progresywnym prowadzeniu małżonków przez życie duchowe.

 

Ale kard. Raymond Burke z USA mówi, że brakuje uściślenia, jak ma wyglądać owo „towarzyszenie tym, którzy żyją w nieregularnych wspólnotach małżeńskich”. Ma rację?

Paragraf ten faktycznie zawiera niedopowiedzenia i niejasności. Mam nadzieję, że papież Franciszek doprecyzuje to w adhortacji posynodalnej. Bez jego podpisu dokument końcowy nie stanowi magisterium Kościoła. Media zdeformowały obraz synodu, sprowadzając go do dwóch tematów: Komunii św. dla rozwiedzionych i związków homoseksualnych. Już jednak na początku synodu Ojciec Święty zadeklarował, że doktryny sakramentalnej zmieniać nie będziemy, bo Kościół nie ma takiej władzy.

 

Dyskusje przed synodem rodziły obawy o zmianę definicji rodziny. Jak brzmi ona po synodzie?

Dokument rozwiewa wątpliwości: „rodzina i małżeństwo nie są konstrukcją społeczną zależną od ideologii, która może się zmieniać z dnia na dzień”. To trwała instytucja – powszechna we wszystkich kulturach i religiach, i stanowiąca element powszechnych praw człowieka.

 

Właśnie na prawa człowieka powołują się homoseksualiści upominający się o prawo do małżeństw…

Ze względu na brak możliwości prokreacyjnych związki takie nigdy nie zostaną uznane za małżeństwo. Biskupi odsunęli ten temat na oddzielne obrady. Ten synod był poświęcony rodzinie i nie zajmował się formami, które rodziną nie są.

A wracając do definicji rodziny. Synod potwierdził nauczanie Kościoła o rodzinie i przypomniał je. Obrady wniosły w tej materii dwie nowe wartości: nakreślenie panoramy dzisiejszych problemów wobec rodziny oraz propozycje rozwiązań pastoralnych. W rozwiązaniach tych nacisk położono na dwa aspekty: po pierwsze, rodzina z przedmiotu ewangelizacji powinna stać się jej podmiotem, a po drugie, trzeba jej towarzyszyć we wszystkich stanach i okresach jej istnienia.

 

Co wynika z diagnozy współczesnej rodziny?

Jest ona zagrożona i z zewnątrz, i od wewnątrz. Do czynników zewnętrznych wchodzą: te związane ze środowiskiem, ekonomiczne, polityczne, związane z pracą lub jej brakiem, z ubóstwem, migracją czy wypędzeniem oraz ideologiczne. Te ostatnie są szczególnie niebezpieczne, bo wpływają na mentalność: feminizm postrzega rodzinę jako formę wywierania presji na kobietę i ograniczanie jej praw do samorealizacji, dalej mamy homoseksualizm, genderyzm, maskulinizację kobiet i feminizację mężczyzn. Zagrożeniem jest też brak więzi z szerszym środowiskiem rodzinnym. Dawniej stabilizatorem małżeństwa były obie rodziny, z których wywodzili się małżonkowie. Teraz te więzi są luźniejsze lub nie istnieją.

Z kolei od wewnątrz rodzinę osłabiają coraz słabsze więzi duchowe i psychiczne. Przekładają się one m.in. na duchową i fizyczną nieobecność ojca i męża.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 17 kwietnia

Środa, III Tydzień wielkanocny
Każdy, kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 35-40
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter