Cała poezja Nowej Fali (spełniająca w drugiej połowie XX wieku podobną funkcję narodową jak Młoda Polska pod koniec wieku XIX) była zwrócona przeciw konformizmowi przeciętnych antykomunistycznych Polaków, z których antykomunizmu często – w codziennym, realnym starciu z przemocą władzy – nic nie wynikało. Tak to widzieli zbuntowani poeci. Istotnie, wartości wyznawane nie zawsze rodzą wartości przeżywane, ale z drugiej strony – emocjonalne przeżywanie preferowanych wartości też jeszcze nie jest gwarancją, że wynikające z niego zaangażowanie zaowocuje rzeczywistym dobrem wspólnym. Bo – jak pisze o. Reginald Garrigou-Lagrange DP (1887–1964) – „mogą być nawet u człowieka w stanie grzechu śmiertelnego prawdziwe cnoty nabyte”, jednak „póki człowiek trwa [w tym stanie], te prawdziwe cnoty pozostają w stanie dyspozycji chwiejnej (in statu dispositionis facile mobilis)”. Przede wszystkim „grzesznik kocha siebie bardziej niż Boga. Stąd wielka słabość w pełnieniu dobra moralnego nawet w porządku przyrodzonym”. I tu leży chyba tajemnica tak wielu narodowych rozczarowań, którymi kończyło się tak wiele słusznych buntów społecznych tracących dynamikę moralną, gdy bojownicy o wolność zaczynali spełniać swoje nieoswojone marzenia, dawać upust temperamentowi, czasami wręcz pysze (przypisując sobie więcej od innych praw „z tytułu oczywistych zasług”).
To nie argument przeciw walce o sprawiedliwość, ale jedynie zachęta, by zaangażowanie rodziło rzeczywiste i zamierzone, a nie opaczne owoce. Christianitas to nie tylko prawdziwy porządek społeczny, to również prawdziwy porządek naszego serca. Dlaczego to tak ważne – o tym następnym razem.
Marek Jurek |