29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Węgry na rozstajach

Ocena: 0
3500
Premier Węgier Viktor Orbán zaskoczył swoich polskich sympatyków – a ma, czy też miał ich wielu – stosunkiem wobec Rosji. Najpierw zażądał autonomii dla swoich rodaków zamieszkujących zachodnie rejony Ukrainy, zwłaszcza Ruś Zakarpacką. Był to ruch o tyle wątpliwy, że właśnie dezintegracja państwa ukraińskiego jest jednym z celów Moskwy. Teraz z kolei, wyjątkowo konsekwentnie, wyraża żal z powodu „oddalania się” Unii Europejskiej od Rosji w związku z konfliktem na Ukrainie.

„Jest to złe nie tylko dla Węgier, ale dla całej UE” – oświadczył kilka dni temu ambasadorom krajów unijnych w Budapeszcie. W innym przemówieniu oceniał, że wprowadzając sankcje, „zamiast Rosji, karzemy samych siebie”, co określił jako „strzał w stopę”. Orbán konsekwentnie zapowiada też budowanie koalicji, która miałaby sprzeciwić się stanowczej polityce Europy wobec Kremla. Wszystko to w czasie, gdy Rosja w sposób bezprecedensowy podeptała własne gwarancje granic Ukrainy (z Budapesztu z 1994 roku) i rozpętała wojnę na całkiem poważną skalę; jak podano niedawno, zginęło już 720 żołnierzy ukraińskich. Doliczmy do tego śmierć 298 pasażerów zestrzelonego malezyjskiego samolotu.

Dlaczego Orbán to robi? Dlaczego nie uważa, że powstrzymanie agresywnej polityki Putina jest warunkiem bezpieczeństwa całego regionu? Eksperci wskazują na szczególnie silne powiązania gospodarcze Węgier z Rosją, większe niż w przypadku Polski: Rosja jest, po UE, największym partnerem handlowym Budapesztu. Wartość węgierskiego eksportu do Rosji wynosi ponad 2,5 mld euro. rocznie. Jednocześnie Węgry są w ponad 80 proc. zależne od dostaw gazu z Rosji. Do tego Moskwa dała 10 mld euro kredytu na modernizację elektrowni atomowej w Pacs, która zapewnia Węgrom 40 proc. elektryczności.

W pewnym sensie, można też powiedzieć, Orbán został zmuszony do marszu na wschód, bo na Zachodzie uznano go (w jakiejś mierze słusznie) za polityka łamiącego liberalny konsensus. W związku z tym objęto go zauważalnym ostracyzmem. Orbán daje też powody by sądzić, że również „ideologiczne” eksperymenty władców Rosji nieco go pociągają; ostatnio stwierdził, że demokracja w obecnym kształcie dobiega końca, narody szukają nowych sposobów odniesienia sukcesu, i w tym kontekście interesujące może być doświadczenie krajów, którym powiodło się, a które nie są liberalne, jak np. Singapur, Chiny, Indie, Rosja czy Turcja. Niby zdanie niespecjalnie kontrowersyjne, ale zwraca uwagę zaliczenie Rosji do krajów udanej modernizacji. A przecież – w przeciwieństwie do Chin czy Turcji – jest to wciąż państwo żyjące niemal wyłącznie z eksportu surowców, łamiące prawa obywatelskie brutalnie, za to bez specjalnego sensu. Być może węgierski premier uważa, że budowa jakiegoś modelu państwa z „demokracją sterowaną” jest i jego przeznaczeniem. Sądzi, że liberalnej demokracji nie da się przebudować „trochę” i dlatego patrzy w dziwne rejony. Patrzy chyba od dość dawna, bo np. w sprawie katastrofy smoleńskiej węgierski premier nie zabrał głosu ani razu, choć od tragedii upłynęły już ponad 4 lata.

Można również odnieść wrażenie, że Orbán został „uwiedziony” przez Moskwę; jak niedawno zwróciła uwagę Maria Przełomiec, ekspert ds. wschodnich, Rosjanie są mistrzami stwarzania wrażenia, iż konkretny rozmówca jest przez nich szanowany i ceniony, w przeciwieństwie do innych. To oczywiście złudzenie, które pryska, gdy Kreml wystawia rachunek; a wiemy, że wystawia zawsze.

Flirt Orbána z Moskwą spotkał się z wyraźnymi pomrukami satysfakcji polskiej lewicy: oto, twierdzą, prawica wpadła we własne sidła, a jej bohater okazał się kumplem Putina. To oczywiście lekka manipulacja. Polska prawica nie ceniła przecież Orbána za konkretne rozwiązania, ale za skuteczną walkę z systemem postkomunistycznym, za postawienie interesów Węgrów – a nie wielkich korporacji czy Brukseli – w centrum polityki. W tym obszarze, bardzo ogólnym, szukano inspiracji. Mimo tego zastrzeżenia, nie sposób nie przyznać, że coś się zdarzyło. Widać jasno, że od Orbána możemy się wiele nauczyć, ale naszym towarzyszem drogi ten wybitny polityk już raczej nie będzie.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 35 (467), 31 sierpnia 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter